Zadziwiające, że – nie będąc Włoszką – Anna Brudzińska poddała się fascynacji niebem i kolorem niebieskim. Zadziwiające, że – będąc rzeźbiarką z wykształcenia – podjęła się trudu malowania. Maluje, oczywiście, NIEBO. Być może jest w tym ukryta logika, jaką odnajdziemy po latach, tak jak się ją odnajduje zazwyczaj w twórczości tych malarzy czy rzeźbiarzy którzy stali sie artystami. #anna.brudzinska
Pierwsza fascynacja jest zatem nieoznaczona i nieogarniona przestrzeń symbolizowana, ale także realnie przeżywana, w ponawianiu użycia koloru niebieskiego. Nie jest to jednakże monochromatyczny błękit Yvesa Kleina lecz niebo w ruchu. Ten malarski kosmos nie może zatem unikać zróżnicowania waloru i barwy – wprawdzie zatopionych w błękicie.
Pulsowanie płótna jest powodowane dwoma podstawowymi relacjami: różnicą walorową pomiędzy tłem, stanowiącym jakąś liczbę stałą, i samą akcją malowania śladów spiralnej kompozycji, której ruch pozostawia niejako odpryski farby na tym tle – jaśniejsze i ciemniejsze.
W ten sposób promieniowanie tła zostaje zakłócone i samo tło staje się dla nas walorowo zróżnicowane (chociaż w istocie nie jest zróżnicowane). Wprowadzenie różnic barwnych do samej akcji malarskiej na tym monolitycznie błękitnym tle, jest – jak się wydaje – następstwem pogłębiania tych różnic walorowych. Dzięki takiemu podejściu, malarka unika przesadnie ostrego kontrastowania walorowego, które powodowałoby w konsekwencji naruszenie wrażenia niekończącej sie głębi. To z tej nieokreśloności błękitu, z tych wielkich odległości mają wybiegać nam naprzeciw zwoje materii. Gdy chcemy podejść bliżej i przyjrzeć się im dokładniej, podejmują jakby paniczną ucieczkę – wrażenie ruchu zmienia nagle swój kierunek. Najpierw ten malarski kosmos biegnie ku nam, aby niespodzianie podjąć paniczną ucieczkę.
Dlaczego błękit? Dlaczego niebo? Dlaczego kosmos?
Być może dlatego, że tak się daje przeżywać te kompozycje, na które składają się przecież tylko i wyłącznie smugi farby, reprezentujące stosunkowo skromny wachlarz barw pomiędzy zielenią i błękitem, a czerwienią i błękitem. Smugi i krople farby rzucone na ciemnobłękitne tło. Nic więcej tak naprawdę nie ma na tych prostokątach płótna. I nie musi być.
Niebo włoskie nie poruszało wyobraźni Adama Mickiewicza i więcej widział atrakcji na polskim niebie. Tam błękit niby zamarzła woda, a tutaj układ chmur tak zmienny i bogaty prowokował wyobraźnię. Niebo polskie było więc ciekawsze i piękniejsze. Dla mistrza Adama zresztą nawet żaby polskie były bezkonkurencyjne.
Zapewne da się odnaleźć ślad obecności autorki Przekrojów nieba w Polsce i to na dwa sposoby. Pierwszy to porównanie z Mickiewiczem, poprzez jego porównywanie polskiego nieba z włoskim. Drugi sposób to wyśledzenie błękitu jako motywu sztucznego świata dzisiejszej obrazkowej cywilizacji, telewizyjnych ekranów i monitora. To także refleks sztucznego świata sztuki już wspomnianego Kleina, ale także bliższego nam Edwarda Krasińskiego. Taki byłby trzeci sposób poszukiwania odpowiedzi. Być może Brudzińska – podobnie jak Zdzisław Jurkiewicz i Barbara Kozłowska – wchodzi w krag fascynacji szerszych, ale wciąż od lat odnoszących się do tych pasm barwy, które sa odpowiednikami kosmicznych wielkości.
Być może tak to już jest we Wrocławiu, ze każde pokolenie malarzy musi wydać przynajmniej jednego rzeźbiarza a każde pokolenie rzeźbiarzy jednego przynajmniej malarza, który będzie uzdolniony do tych specyficznych przeżyć i będzie miał na tyle umiejętności, aby te przeżycia ująć w atrakcyjnym kształcie. I chociaż niczego więcej nie dowiemy się z obrazów nam przedstawionych jako struktury niebi-e-ań-skie o kosmosie, niż wiedzieliśmy dotychczas, ale patrzeć na niebo i w niebo, i na malarstwo będziemy inaczej.
#annabrudzinska anna brudzinska anna brudzińska
Zbigniew Makarewicz